W moich górach przed chwilą spadł solidny deszcz.

Popadało, polało się z nieba jak z konewki, po czym słońce wystawiło promienną głowę, mrugając do mnie wesoło.

Trawy całe zeszklone od deszczu świeciły blaskiem jak jezioro, mieniąc się do wszystkich zainteresowanych.

Ptaki mokre od wody kręciły główkami, próbując pozbyć się nadmiaru kilogramów z piórek. Jeden z tych, które nazywam ciężkim brzuszkiem, stanął na czubku choinki i zaczął proces ogrzewania w słonecznym blasku.

Wesoło mu chyba tam na samym szczycie.

Ot, codzienność dla tych co kochają góry i wszelkiej maści okazy natury.

🙏
🌄
😊