Wraz z napływem świadomości pojawia się godność. Słowo trochę zakurzone, mało używane we współczesnym świecie, które idealnie odwzorowuje stan w jakim teraz jestem. Godność bycia tym kim się jest i płynąca z tego energia.

Kiedy łapie nas przeszłość i przyszłość, jesteśmy dla umysłu tylko małym człowieczkiem, mrówką, która nic nie może. Kiedy patrzymy na tę samą mrówkę przez pryzmat świadomości, każdy człowiek staje się kwiatem, unikalnym i rozwiniętym, pełnym kolorów. Każdy doświadcza swojej kreacji w pełni i nie ważne dla świadomości, czy robi to cierpiąc czy ciesząc się z życia. Każdy jest tak samo piękny, doskonały i dobry, robiąc wszystko tak jak robi. To jego wolność, jego droga i każda z nich jest tak samo godna.

Nie ma znaczenia czy ktoś jest oprawcą, czy jest ofiarą, bo tak naprawdę, każdy oprawca potrzebuje ofiary, a każda ofiara oprawcy. Nie ma lepszych i gorszych w tej grze. Razem tworzą doskonałą przeciwwagę i jeśli tylko naprawdę w głębi duszy poczują, że już im to nie służy, mogą wyjść z tej gry i stanąć gdzieś obok. Uwolnić się, ale tylko wtedy gdy tak wybiorą. Stają się Panem swojego życia. Przestają obwiniać innych. Biorą pełną odpowiedzialność za siebie.

Większość z nas ciągle odgrywa te stare schematy, raz jesteśmy oprawcami, raz ofiarami i tak w kółko, w nieskończoność. Uwielbiamy obwiniać samych siebie i innych. Odbieramy rany, wylizujemy się z nich, atakujemy innych, nawet jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy, nawet jeśli wydaje nam się, że robimy to z miłości – to i tak jest to ciągle ta sama gra – gra ofiary i oprawcy, na którą się codziennie zgadzamy.

Uświadamiając sobie to, bierzemy w końcu odpowiedzialność za swoje życie. Sami ustalamy dla siebie, czy chcemy grać, czy nie chcemy. Wtedy, całkowicie zmienia się rzeczywistość. Nie tylko w teraz i w przyszłości, ale przede wszystkim w przeszłości. Wszystkie nasze ckliwe historie przestają być czyjąś winą. Teraz już wiemy, że to była tylko dynamika energii, która miała się dla nas przejawić, żeby nas czegoś nauczyć, żebyśmy zrozumieli, jak to było być ofiarą i jak to było być oprawcą. Każdy z nas sam to dla siebie wybrał i NIKT NIE JEST WINNY.

Najbardziej zaskakującą cechą mistrzów duchowości jest lekkość bycia. Lekkość wszystkich historii, które przejawiły się w ich życiu i przejawiają w życiu innych ludzi. Mistrzowie nie płaczą z rozpaczy, bo świadomość, nie pozwala im obwiniać, ani innych, ani siebie. Wszystkie historie stają się obrazkami z filmu, można się z nich śmiać, bez lęku o swoją przyszłość i przyszłość innych. Rozumiecie jak wielkie to jest? Świat bez winnych. Życie w niesamowitej lekkości bytu, który zamiast ściągać cię w dół, ciągle utrzymuje cię w stanie TU i TERAZ. Mistrz widzi więcej, czuje więcej, a jednocześnie go to nie przytłacza, jest wolny od osądów, bo wie, jak każdy potrzebuje każdego, kto się przejawia w jego życiu.

Kiedy to się dzieje, kiedy przestajemy obwiniać, pojawia się niesamowita głębia we wszystkich naszych poczynaniach. Widzimy we wszystkim mądrość i wielkość. Z tego spływa na nas nasza niekończąca się godność, która jest bardzo zauważalna. Godność bycia sobą, we wszystkich przejawach siebie, jako mistrz, jako dusza i jako człowiek. Godność z przyjścia na ziemię i odegrania tych wszystkich ról z przeszłości. Godność sięgająca daleko i w każdą stronę bycia.

Prawdziwa godność z bycia JA JESTEM.

AN